piątek, 31 stycznia 2014

Pies

Pogoda paskudna, ale z psem trzeba codziennie wyjsc. Na dzisiejszym spacerze mogl sie pobrudzic, bo i tak czekalo go kompleksowe mycie. Na szczescie nie nalezy to do moich obowiazkow. Po umyciu owinelam go w reczniki, wyciagnelam aparat i zaczelam mu robic zdjecia. Siedzial grzecznie wpatrzony w widoki za oknem.





Ja mialam niezla zabawe, on raczej nie bo niespodziewanie mnie ugryzl.
Koniec historii.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

SPOTKANIE AU PAIR

Juz dawno nic nowego nie pisalam, a to dlatego, ze nic ciekawego sie nie dzieje. Dopadlo mnie lenistwo.
Z ciekawszych rzeczy- zaczelam nowy cellege i bardzo mi sie tam podoba. W mojej grupie jest duzo Hiszpanow, Francuzow i Wlochow, nie ma zadnej Polki. Duzo rozmawiamy i prawie polowa grupy to au pairki. I najwazniejsze- nauczyciel jest swietny. Pozartuje, pomoze, nie ma zadnej presji z jego strony, ze czegos nie umiemy. Dostajemy duzo zadan domowych, co uwazam jest bardzo dobre. W koncu po to tam jestem, zeby sie czegos nauczyc.
W  niedziele wzielam udzial w spotkaniu au pair. Bylo mniej osob niz we wrzesniu., ale za to poznalam ciekawe osoby z roznych krajow. Spotkac mielismy sie przy stacji Waterloo, by nastepnie przeniesc sie do Royal Festival Hall, skad mielismy piekny widok na Tamize. Bylismy tam ok. 2h  a nastepnie o 18 przenieslismy sie do Zoo Bar. Calkiem przyjemne miejsce, gdzie mozna porozmawiac i cos wypic. O 22 bylam juz w domu, zeby nabrac sil na nastepny dzien :)


Widoki z Royal Festival Hall



P.S. zepsul mi sie laptop, wec wybaczcie mi brak polskich znakow. Tymczasowo korzystam z pozyczonego laptopa hostki.

sobota, 4 stycznia 2014

CO PRZYNIESIE 2014?

2013 rok był dla mnie w pewnym sensie przełomowym. Skończyłam studia, obroniłam licencjat, odeszła bardzo bliska mi osoba, następnie remont i przeprowadzka, a na końcu wyjazd jako au pair do Londynu.
Z perspektywy czasu wiem, że położnictwo nie jest dla mnie (przynajmniej na razie), ale nie żałuję swojego wyboru. Wiedza jaką teraz posiadam jest bezcenna, ludzi jakich tam poznałam nie spotkałabym na żadnym innym kierunku. Niezapomniane praktyki w szpitalnym oddziale ratunkowym na kacu, wspaniałe opiekunki roku, strach przed Wiechą na porodówce. Kto tego nie przeżył nie zrozumie tego. I najważniejsza kwestia to przyjaźnie, które zostaną na całe życie.
Lato to czas remontu, przeprowadzki i wycieczek rowerowych po okolicy.
Koniec sierpnia to wyjazd do Londynu. Nowe miejsce, nowi ludzie, nowy język. Zaaklimatyzowałam się dosyć szybko, za sprawą mojej nowej rodzinki.
Będąc 4 miesiące w tym miejscu czuję, że nie do końca wykorzystałam ten czas. Mój angielski powinien być lepszy, ze zwiedzaniem Anglii też nie najlepiej wyszło (tylko Worcester i Oxford). Czuję niedosyt i żal do samej siebie, bo to ja jestem za to odpowiedzialna.

Jesteśmy już w 2014 roku, który czuję, że będzie dla mnie łaskawszy.

Postanowiłam, że nie będę marnować czasu na pierdoły i w pełni wykorzystam czas w Londynie.
1. Od poniedziałku zaczynam nową szkołę i już nie mogę się jej doczekać. Zajęcia odbywają się 2 x w tyg i  zostaję tam aż do czerwca.
2. Zagapiłam się z podróżami, więc w tym roku trzeba to będzie nadrobić. Plan jest ambitny, ale mam nadzieję, że zdążę ze wszystkim co sobie zaplanowałam. Zacznę tak szybko jak pozwoli mi na to, teraz już bardzo angielska pogoda.
3. Kolejna sprawa to aktywność fizyczna. Nie oszukujmy się, praca jako au pair nie jest ciężka, ma się dużo wolnego czasu. Wiem, że ćwicząc kilkanaście minut dziennie nie będę miała super figury, ale czuję się o wiele lepiej.
To są takie 3 główne punkty na najbliższe 8 miesięcy. Czy wszystko wyjdzie zgodnie z planem, to się okaże :)

piątek, 3 stycznia 2014

SYLWESTER

Nigdy szczególnie nie przepadałam za Sylwestrem. Kiedy okazało się, że w ten dzień będę pracować nie miałam nic przeciw. Po południu przyszła hostka i oznajmiła, że jednak zostają w domu i mam wolny wieczór. Tak więc poszłyśmy z Anią pod Big Bena. Ludzie dopiero przychodzili wspólnie świętować Nowy Rok, zapach maryśki towarzyszył nam na każdym kroku. Oczywiście nie mogło zabraknąć Hary Kryszny. Na Trafalgar Square czekałyśmy na Ani znajomego. Niestety na plac weszłyśmy bez problemu, ale już wyjść nie zdołaliśmy. Wszystkie wejścia były pozamykane. 10cio minutowy pokaz fajerwerków oglądaliśmy na telebimie. Potem ludzie zaczęli opuszczać plac, a my znaleźliśmy darmowy pub, gdzie spędziliśmy ok 3h. Powrót do domu (darmowy) zajął mam ponad godzinę. O 5 zlądowałam do domu. Podsumowując- było lepiej niż się spodziewałam, nie licząc faktu, że dzień następny to była walka ze zmęczeniem w pracy.


Wracaliśmy przez Soho, gdzie nadal było 
bardzo dużo ludzi

środa, 1 stycznia 2014

ŚWIĘTA

Nie ma to jak święta w Polsce z rodziną, która nie wiedziała kiedy zawitam do domu. Najbardziej zaskoczona była moja mama, która nawet uroniła łezkę :P Czas spędzony w domu minął zdecydowanie za szybko. Wstawałam o 10, zanim się ogarnęłam było już południe, potem znowu błogie lenistwo a wieczory spędzałam z Pawłem i znajomymi. W poniedziałek spotkałam się z Asią na ploty i o 16 już miałam lot z Bydgoszczy. Zanim doleciałam i dojechałam dwoma autobusami do domu z okropnym bólem głowy i pustym żołądkiem była 21.
Przed moim wyjazdem do domu host rodzinka była dla mnie baaardzo miła. Widać było, że żałują, że wyjeżdżam. Dostałam prezenty od dzieciaków i hostów, a kiedy wszyscy byli w swoich pokojach położyłam upominki pod choinką. Maluchy dostały po książce a hości belgijskie czekoladki.
Kiedy wróciłam od razu zaczęły opowiadać co dostały. Zaciągnęły mnie do pokoju i pokazały stół do ping-ponga :) Swoją drogą nigdy w to nie grały, ale jak pokazały co potrafią to byłam pod wrażeniem. Tak więc gramy, Polska - Irlandia. Na ten czas Polska bezlitośnie ogrywa przeciwnika:)