W sobotę wybrałam się na świąteczne zakupy na Oxford Street. Przed południem już podziwiałam dekoracje świąteczne i zastanawiałam się co by tu jeszcze kupić. Na szczęście nie było dużego tłoku, więc mogłam swobodnie krążyć między sklepowymi półkami. Gorzej zrobiło się dopiero jakoś po 13. W Primarku to było chyba więcej ludzi niż towaru na półkach...
Miałam w planach także odwiedzić Winter Wonderland, ale jak zobaczyłam OGROMNĄ kolejkę, żeby w ogóle się tam dostać to stwierdziłam, że nie jest to warte nawet funta kłaków. Pójdę za tydzień.
W drodze powrotnej przejeżdżałam koło Harrodsa i zastanawiałam się czy jak ktoś w tym tłumie się przewróci to ma szanse na przeżycie? A potem powstało następne pytanie: Czy ktoś wogóle ma szanse sie przewrócić?
W niedzielę za to pracowałam. Hości poszli na christmas dinner do znajomych. Miałam do opieki 3. moich pociech + kolega chłopca, ale za to pomagała mi ich była opiekunka. Zabukowali nam bilety na "Frozen". Uwielbiam bajki i chyba ja z nich wszystkich najbardziej się cieszyłam. A bajka genialna :) Dla najmłodszej chyba za straszna bo po 20 minutach już siedziała u mnie na kolanach i zakrywała oczy ze strachu :). Potem okazało się, że zamiast pracować do 16-17, hości przyjechali dopiero przed 20... No ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło;)
Miałam w planach także odwiedzić Winter Wonderland, ale jak zobaczyłam OGROMNĄ kolejkę, żeby w ogóle się tam dostać to stwierdziłam, że nie jest to warte nawet funta kłaków. Pójdę za tydzień.
W drodze powrotnej przejeżdżałam koło Harrodsa i zastanawiałam się czy jak ktoś w tym tłumie się przewróci to ma szanse na przeżycie? A potem powstało następne pytanie: Czy ktoś wogóle ma szanse sie przewrócić?
W niedzielę za to pracowałam. Hości poszli na christmas dinner do znajomych. Miałam do opieki 3. moich pociech + kolega chłopca, ale za to pomagała mi ich była opiekunka. Zabukowali nam bilety na "Frozen". Uwielbiam bajki i chyba ja z nich wszystkich najbardziej się cieszyłam. A bajka genialna :) Dla najmłodszej chyba za straszna bo po 20 minutach już siedziała u mnie na kolanach i zakrywała oczy ze strachu :). Potem okazało się, że zamiast pracować do 16-17, hości przyjechali dopiero przed 20... No ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło;)
Kurcze chyba się wybiorę w niedzielę do Londynu, strasznie bym chciała zobaczyć to świąteczne zamieszanie :))
OdpowiedzUsuńOjej, sklep Disneya nawet jest *,* ! I te czerwone autobusy! Ale tłoki to są straszne, prawdziwe świąteczne szaleństwo :)
OdpowiedzUsuń