Nigdy szczególnie nie przepadałam za Sylwestrem. Kiedy okazało się, że w ten dzień będę pracować nie miałam nic przeciw. Po południu przyszła hostka i oznajmiła, że jednak zostają w domu i mam wolny wieczór. Tak więc poszłyśmy z Anią pod Big Bena. Ludzie dopiero przychodzili wspólnie świętować Nowy Rok, zapach maryśki towarzyszył nam na każdym kroku. Oczywiście nie mogło zabraknąć Hary Kryszny. Na Trafalgar Square czekałyśmy na Ani znajomego. Niestety na plac weszłyśmy bez problemu, ale już wyjść nie zdołaliśmy. Wszystkie wejścia były pozamykane. 10cio minutowy pokaz fajerwerków oglądaliśmy na telebimie. Potem ludzie zaczęli opuszczać plac, a my znaleźliśmy darmowy pub, gdzie spędziliśmy ok 3h. Powrót do domu (darmowy) zajął mam ponad godzinę. O 5 zlądowałam do domu. Podsumowując- było lepiej niż się spodziewałam, nie licząc faktu, że dzień następny to była walka ze zmęczeniem w pracy.
Wracaliśmy przez Soho, gdzie nadal było
bardzo dużo ludzi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz